Każdy ekspert zmaga się z klątwą wiedzy. To zawodowa przypadłość ludzi, którzy się na czymś dobrze znają. Wśród nich najczęściej ulegają jej autorzy tekstów. Dlaczego? Bo nie widzą reakcji czytelników. Są pozbawieni tych wszystkich sygnałów, na które zwracamy uwagę podczas rozmowy twarzą w twarz. W rezultacie często nie dostrzegają, że coś jest nie tak z komunikatem. Bardzo nie tak.
Zatem o czym należy pamiętać, aby nie ulec klątwie wiedzy?
Oto 3 kluczowe wskazówki.
Dlatego nie przeceniaj ich wiedzy. Nie polegaj na przekonaniu, że skoro Ty wiesz, oni też już na pewno wiedzą. To złudne przeświadczenie. Jeśli mu ulegniesz, Twój tekst będzie dla nich enigmatyczny, niezrozumiały lub, w najlepszym wypadku, zawiły. To najczęstsze objawy klątwy wiedzy.
Żeby nie być gołosłownym. Już na wstępie założyłem, że choć zajmujesz się pisaniem/redagowaniem tekstów, wcale nie musisz wiedzieć, czym jest klątwa wiedzy. Dlatego wyjaśnię: ulegamy klątwie, kiedy nie potrafimy wyobrazić sobie, jak to jest, gdy ktoś nie wie tego, co my wiemy.
To również częsta przypadłość ludzi (zwłaszcza specjalistów), którzy zdążyli zapomnieć, jak trudno było im się czegoś nauczyć. Teraz, kiedy to coś stało się dla nich proste i oczywiste, wydaje im się, że zawsze takie było. Więcej: że jest proste i oczywiste również dla innych. A więc nie trzeba zaprzątać sobie głowy wyjaśnieniami i tłumaczeniem.
Otóż trzeba.
Wyjaśniaj i tłumacz. To wyraz troski o czytelnika. Będzie Ci za to wdzięczny.
Tłumacząc i wyjaśniając, odwołuj się do jego wiedzy i doświadczenia. Sięgaj po przykłady i analogie z jego życia. Tylko wtedy Twoje wyjaśnienia będą dla niego zrozumiałe.
Dlaczego?
Bo – jak wyjaśnia Steven Pinker – „zapominamy, że inni ludzie – mający inną historię i odmienne doświadczenia – nie przeszli specyficznej drogi abstrahowania, która była naszym udziałem” (“Piękny styl. Przewodnik człowieka myślącego po sztuce pisania XXI wieku”).
Jeżeli jesteś ekonomistą taką „drogą abstrahowania” były dla Ciebie studia, potem lata praktyki zawodowej, udział w szkoleniach i konferencjach, a nawet rozmowy z innymi ekonomistami. O lekturze branżowych publikacji, serwisów i blogów nie wspominając.
To wszystko miało wpływ na Twój język. Przyznaj: dzisiaj zupełnie inaczej rozmawiasz (i piszesz) o ekonomii, niż na początku kariery. Więcej w Twoim zawodowym słowniku specjalistycznych skrótów myślowych, branżowych wyrażeń, akronimów, terminów wziętych wprost z obcych języków (najczęściej z angielskiego) itp.
Znasz dziesiątki, może nawet setki, takich wyrażeń. Takich jak na przykład “luzowanie ilościowe”. Dla Ciebie “luzowanie” to prawdopodobnie namacalna codzienność. Dla mnie (nie studiowałem ekonomii i nie pracuję w banku) to czysta abstrakcja.
Dlatego będę bardzo wdzięczny, jeśli pisząc o „luzowaniu”, wytłumaczysz mi, na czym ono polega.
A co z ludźmi, którzy skończyli ekonomię i na dodatek pracują w banku? Im też trzeba wyjaśniać, czym jest „luzowanie”?
Otóż „specyficzna droga abstrahowania” jest specyficzna dlatego, że proces zdobywania wiedzy i doświadczenia u każdego bez wyjątku (specjalisty) przebiega inaczej.
W rezultacie nie znajdziesz w Polsce dwóch ekonomistów, którzy wiedzą dokładnie to samo i tyle samo. Mogę się o to założyć. Dla pracownika banku centralnego “luzowanie ilościowe” to żadna nowość. Dla kogoś obsługującego klientów detalicznych “luzowanie” może być równie enigmatyczne, jak dla mnie.
Reasumując:
Dlatego już na wstępie jasno zdefiniuj temat. Napisz, dlaczego postanowiłeś się nim zająć (jakie ważne przesłanki za tym przemawiają). I co, dzięki lekturze, zyska Twój czytelnik.
Dzięki tym informacjom rozbudzisz jego zainteresowanie, ukierunkujesz uwagę i sprawisz, że zaangażuje się w „rozmowę” z Tobą. To ważne, bo – jak pisze Steven Pinker – “autor może wtedy liczyć na to, że odbiorca będzie czytał między wierszami, nadążał za jego argumentacją i kojarzył fakty, dzięki czemu piszący nie będzie musiał objaśniać mu szczegółowo każdego kroku w swoim toku myślenia”.