Czy wiecie, jak wielką siłę ma to, co każdego dnia mówicie innym osobom? Jak proste zdanie może zmienić czyjeś życie? Nawet, jeśli w ogóle nie przykładacie do niego wagi?
Tak było w moim przypadku.
Jestem związana z mediami od 16 roku życia. Prawie 20 lat. Będąc nastolatką, razem z przyjaciółką zapisałyśmy się na warsztaty dziennikarskie. Przez cały rok co tydzień po szkole jeździłyśmy pociągiem do oddalonej o 50 km. Bydgoszczy. Najpierw biegłyśmy na autobus. Potem na pociąg. A jeszcze później z pociągu do szkolnej sali, w której odbywały się zajęcia.
Jeśli widziałam się wówczas w roli dziennikarki, to było to dziennikarstwo prasowe. Nie pamiętam, dlaczego. Może ukryta za papierem, gdzie nie widać twarzy ani nie słychać głosu, czułam się bezpiecznie.
Zatem, co się stało?
Jedne z zajęć w ramach warsztatów odbywały się w lokalnym Polskie Radio PiK. Każdy z nas wchodził do studia i miał za zadanie odczytać newsa. Stresowaliśmy się, większość z nas po raz pierwszy była w studiu radiowym, po raz pierwszy mówiliśmy do mikrofonu. Byliśmy wtedy dzieciakami.
Ja również się stresowałam. Słuchała mnie cała grupa, słuchała także realizatorka, która czuwała nad nagraniami.
A kiedy skończyłam czytać i wyszłam ze studia, usłyszałam jak mówi „Ona się nadaje”.
Jedno proste zdanie, o którym nie mogłam zapomnieć.
Nie pamiętam, kim była realizatorka, nie znam jej nazwiska, nie pamiętam twarzy. Ale wpłynęła na całe moje późniejsze życie. Choć zapewne wcale się tego nie spodziewała. Wszystkie zawodowe wybory, których dokonywałam, pchały mnie w kierunku mediów, w kierunku radia, a zdanie „Ona się nadaje” dźwięczało w uchu nie raz (na szczęście także potwierdzone przez innych…)
Czasem potrzebny jest impuls, by pchnąć kogoś do przodu i być wiatrem w czyichś żaglach. Czasem także ten impuls może pchnąć w przepaść, z której trudno się wydostać.
Choć moja historia jest optymistyczna, pamiętajcie: bądźcie odpowiedzialni za słowa.