…o tym, że to pierwszy krok do zrealizowania mojego marzenia o założeniu własnego Ośrodka Rozwoju Osobistego. Miałam silną potrzebę pielęgnowania tego marzenia w sobie, żeby znów nie skończyło się na słomianym zapale. Chciałam zacząć inspirować innych do przeprowadzania pozytywnych zmian w swoim życiu od zaraz. I z perspektywy czasu wiedzę, że mój blog pomaga mi rzeczywiście konsekwentnie zmierzać w kierunku upragnionego celu. Wprawdzie do stworzenia wymarzonego Ośrodka ciągle jeszcze daleko, ale mój blog pozwala mi zajmować się tematyką rozwojową już teraz i bardzo pomógł mi w krystalizacji mojego autorskiego projektu rozwojowego skierowanego do mam.
… eksperymentowanie, sprawdzanie pewnych pomysłów w działaniu. Kilka lat temu zaczynałam z pewną wizją tego, jak ma to wyglądać, ale obecny efekt przeszedł moje oczekiwania. Blogowanie nieustannie kształtuje mnie samą i mój pomysł na nową ścieżkę zawodową dla siebie. Ze względu na to, że jestem zaangażowaną mamą, tworzenie bloga jest też rodzajem odskoczni. To mój świat, w którym kreuję, działam na swoich warunkach, uczę się nowych rzeczy i poznaję wspaniałych ludzi. Obecnie skupiam się w blogowaniu na regularności, tworzeniu jakościowych treści oraz budowaniu społeczności mam zainteresowanych rozwojem osobistym.
… zaangażowanie, pasję, troskę o potrzeby czytelników. Uwielbiam podglądać ulubionych blogerów w tym, co robią. Zawsze przemawia do mnie kreatywność, autentyczność i szczerość. Myślę jednak, że wszystkiego trzeba się nauczyć. Jednym to idzie szybciej, innym wolniej. I chyba najbardziej godna podziwu jest odwaga, otwartość na to, żeby wciąż doskonalić się na blogowej ścieżce, nawet jeśli te pierwsze kroki są nieporadne.
… niezdrowa mania porównywania się z innymi. I żeby było jasne – to złości mnie także u siebie, bo i mnie ta pokusa nie jest obca. Staram się z tym jednak walczyć, bo myślę, że to do niczego dobrego nie prowadzi. Wierzę, że każdy z nas ma coś wyjątkowego do przekazania światu i na tym trzeba się skupić – także podczas blogowania. Uczę się tego, by uszanować swoje tempo rozwoju i porównywać się tylko do samej siebie sprzed roku, dwóch lat itd. Bo porównując się do innych blogerów, zawsze znajdziemy lepszych i gorszych od nas. A czas spędzony na takim porównywaniu się jest bezowocny i wysysa z energii.
… to moje macierzyństwo i życie rodzinne – pełne blasków i cieni – oraz fakt, że udało mi się twórczo wykorzystać ten pierwszy okres bycia mamą, kiedy dzieci są jeszcze małe i potrzebują dużo uwagi. Będąc mamą, napisałam i obroniłam prace doktorską na Wydziale Polonistyki UJ. Ale jeszcze ważniejsze jest to, że będąc mamą, dotarłam też do moich ukrytych potrzeb i odważyłam się marzyć oraz sięgnąć po te marzenia swoją wytrwałą pracą. Moim największym sukcesem jest to, że wciąż docieram do samej siebie i powoli, ale konsekwentnie zmierzam do wyznaczonego celu mimo wielu trudności, jakie napotykam po drodze. A blog odgrywa w tym całym procesie bardzo znaczącą rolę.
… jest prawdopodobnie ciągle przede mną, ale obawiam się, że nigdy jej nie zauważę, bo każde potknięcie – małe i duże – bardzo szybko zaczynam traktować jako życiową lekcję, która może mnie czegoś nauczyć. I tak porażka zamienia się w źródło moich pozytywnych zasobów. Jest w moim życiu kilka spraw, które mi się nie udały (np. po maturze nie dostałam się na anglistykę, tak jak wtedy chciałam). Mam za sobą długie okresy błądzenia po niewłaściwych ścieżkach (np. nie do końca trafiony zawód i cała długachna historia z robieniem doktoratu). Jednak każde z tych doświadczeń było dla mnie bardzo owocne i rozwojowe. Naprawdę nie umiem tego traktować jako porażki. Podchodzę do tego w sposób bardzo afirmujący. I każdemu to polecam.
… okno na świat. Przestrzeń, w której mogę tworzyć i realizować swoje pomysły, siedząc z dziećmi w domu. Wielkie źródło możliwości. Wynalazek, dzięki któremu mam dostęp do tego, co polskie, odkąd mieszkam za granicą. Ale to także dostęp do wielu wartościowych treści z całego świata. Ostatnio bardzo wiele uczę się z anglojęzycznych podcastów, blogów, e-booków. Oczywiście internet to dla mnie także nieustanne ryzyko koncentrowania uwagi na tym, co mało istotne. Dlatego ciągle uczę się sztuki mądrego wyboru i skupiania na tym, co dla mnie najbardziej wartościowe na chwilę obecną.
… spędzam czas z mężem i dziećmi, zajmuję się naszym domem albo odpoczywam i zajmuję się samą sobą. Czytam, piszę, spaceruję, jeżdżę na rowerze, tańczę zumbę, spotykam się ze znajomymi, biorę odprężającą kąpiel, piję kawę w pobliskiej kawiarni… I myślę nad kolejnym postem albo zastanawiam się, co by tu poprawić na swojej stronie. Taki czas offline jest dla mnie zazwyczaj bardzo owocny i zwykle wtedy wpadam na wiele fajnych pomysłów. Dlatego dbam o to, żeby być offline regularnie i ostatnio bardzo sprawdza się u mnie to, że nie włączam komputera w weekendy.
… od wyłączenia budzika i myśli: „Ale dziś będzie fajnie! Mam tyle ciekawych rzeczy do zrobienia”. Oczywiście nie zawsze jest tak pozytywnie, ale jednak bardzo często, co niezwykle cieszy. Od kilku tygodni pierwszą moją czynnością po wstaniu z łóżka jest pisanie „Porannych stron”. To rytuał, który zaleca Julia Cameron w swojej książce pt. „Droga Artysty. Jak wyzwolić w sobie twórcę”. Zaczęłam pracować z tą książką tej jesieni i moje nowe poranki bardzo przypadły mi do gustu. A w weekendy staram się wylegiwać do woli, o ile dzieci mi na to pozwalają.
… o czymś, co nie jest zgodne z moimi wartościami, na czym się nie znam i co mnie nie interesuje. Jak się tak nad tym dłużej zastanawiam, to jednak wydaje mi się, że nie ma się co zarzekać, bo blogowanie to proces, który zaskakuje. Trudno mi dokończyć to zdanie, bo jednak skupiam się przede wszystkim na tym, o czym chcę kiedyś napisać.
Dzięki blogowaniu doprecyzowuję moją wizję przyszłej działalności, poznaję siebie, rozwijam się, uczę się wielu nowych rzeczy, spotykam interesujących ludzi, mogę lepiej wyrazić siebie, tworzę, działam, a nie tylko przemyśliwuję, realizuję swoje autorskie projekty, spełniam swoje marzenia, mierzę się ze swoimi ograniczeniami, odpoczywam od monotonii życia codziennego, pomagam innym, jestem radosną i szczęśliwą kobietą… Długa ta litania i pewnie mogłabym ją jeszcze wydłużyć.
Mój cel w tym roku to napisać książkę dla mam, które pragną rozwijać siebie. Chcę w niej nawiązać bardzo wyraźnie do metaforyki Domu i Pomieszczeń, czyli tego, co jest głównym pomysłem kompozycyjnym mojego bloga. Chciałabym przy tym wszystkim regularnie (tzn. raz w tygodniu) publikować nowe wpisy i wysyłać Motywującą Pocztówkę (tak nazywa się mój newsletter dla mam, które potrzebują więcej przestrzeni dla siebie). Niedawno ogłosiłam w ramach mojego bloga wyzwanie na jesień pt. „Mamo odkryj swoje mocne strony” (szczegóły można znaleźć tutaj). To będzie siedmiotygodniowa akcja i bardzo zależy mi na tym, by dobrze wywiązać się z tego przedsięwzięcia wobec czytelniczek.
Początkującym blogerom radzę, by nie bali się tworzyć i iść za wewnętrznym głosem, który podpowiada im, żeby pisać. Odradzam perfekcjonizm i porównywanie się z innymi, a jednocześnie polecam uważne przyglądanie się tym bardziej zaawansowanym blogerom i uczenie się od nich. Ważne wydaje mi się też jasne sprecyzowanie celu – dlaczego chcę blogować. To pomaga z czasem zweryfikować, czy blogowanie ma sens na dłuższą metę. Dla mnie pierwszym powodem pisania bloga było pragnienie podtrzymania przy życiu pewnego marzenia. Dlatego na początku nie zwracam właściwie większej uwagi na statystyki i to mi bardzo pomogło robić swoje, nie oglądać się na innych.
Aby dowiedzieć się więcej o Monice, odwiedźcie jej bloga.
Nie zapomnijcie także sprawdzić pozostałych Kwestionariuszy Blogerów, które znajdziecie tutaj.
Jeśli chcecie znaleźć się w kolejnej odsłonie blogerskiego cyklu, dajcie znać! 🙂