Niedziela przy kawie to cykl, w którym opisuję ciekawe wydarzenia z mijającego tygodnia. Dzisiaj to właściwie podsumowanie dwóch tygodni, podczas których sporo się działo.
Jakiś czas temu za pomocą Facebooka dotarła do mnie informacja o małej Julii ze Skierniewic, która urodziła się z poważną, złożona siniczną wadą serca – tetralogią Fallota.
Julka jest jedną z bliźniaczek urodzonych w sierpniu ubiegłego roku, i niestety już 1,5 miesiąca po narodzinach przeszła pierwszą operację serca. By jednak mogła żyć, potrzebna jest kolejna operacją, którą wykonać może tylko specjalista w Munster. Jak się zapewne domyślacie – operacja nie jest refundowana przez NFZ, a jej koszt (160 tys. zł) przerasta możliwości rodziców. Stąd ich prośba o wsparcie finansowe.
Szybka decyzja z mojej strony i na konto Fundacji SięPomaga przelałam pieniądze. A kilka dni później dostałam takiego maila:
Wielka radość, ale i zaskoczenie, że w tak krótkim czasie udało się zebrać brakującą kwotę! Na wsparcie finansowe zdecydowały się dokładnie 1552, a kwoty były różne – od 1 zł do chyba 1000. Wiecie, co to znaczy? Że każda wpłata się liczy! Możecie przelać 1000 zł – zróbcie to! Nie możecie? Zrezygnujcie z czekolady i przelejcie nawet drobną kwotę, bo gdy wszystkie się zsumują, mogą uratować komuś życie.
Historię Julki możecie śledzić tutaj. Ale pamiętaj, że w Polsce czeka mnóstwo innych dzieci, które potrzebują naszej pomocy.
Niedawno odbyło się otwarte spotkanie w klubie Toastmasters Toruń. Toastmastersi co jakiś czas otwierają swoje drzwi, by zainteresowani ale niezdecydowani mogli przyjść i zobaczyć, jak takie spotkanie wygląda.
Na czym polega idea Toastmasters? To międzynarodowa organizacja, która uczy przemawiania i wystąpień publicznych. Innymi słowy – przygotowuje do tego, by jak najlepiej wypaść przed publicznością. Bo wiele osób wpada w panikę na hasło: poprowadzisz prezentację przed grupą osób. Nie wiedzą, jak się przygotować, a podczas samego wystąpienia stres bierze górę i prelegent chciałby jak najszybciej uciec.
Takim sytuacjom ma zapobiec uczestnictwo w Toastmasters.
Sam klub oficjalnie powstał w 1932 w USA. Działa w 116 państwach, a w samej Polsce istnieją 44 kluby i powstają kolejne.
Toastmastersi spotykają się regularnie, by przemawiać w grupie (przemowy przygotowane wcześniej), oceniać i poddać się ocenie innych, oraz przedstawić przemówienia improwizowane.
Moje wrażenia? Hm, trochę mieszane… Chociaż jestem bardziej na tak niż na nie. Spotkanie w ramach drzwi otwartych było dobrze przygotowane, szło zgodnie z agendą, choć z niewielkim opóźnieniem. Mówcy przedstawiali swoje mowy na różnych poziomach „wtajemniczenia” (I, IV i VII). I wbrew pozorom wcale nie najwyższy poziom był wg mnie najlepszy, tylko środkowy. Ale to moja opinia.
Gdzie zauważyłam problem? W dwóch miejscach. Jedno to gestykulacja. Oczywiście wszyscy wiemy, że przemawiając publicznie musimy gestykulować. Dodajemy wówczas życia do naszej mowy, możemy wzmocnić przekaz i zaakcentować ważne według nas momenty. I z tą gestykulacją było sporo zamieszania. Niektórzy mieli ją naturalnie opanowaną i doskonale pasowała do tego, co mówili. Inni chyba bardziej niż na mówieniu skupiali się, by machać rękoma… no i właśnie wyszła z tego raczej karykatura niż naturalna gestykulacja.
Druga sprawa. Brak wyraźnego lidera. Oczywiście klub ma swoją panią prezes, która pewnie z powodów merytorycznych była wybrana. Ale na spotkaniu nie odczułam, by była silnym przewodnikiem stada. Być może jednak jedno spotkanie to za mało.
Czy warto należeć do Toastmasters? Nie wiem, ale na pewno warto wybrać się na spotkanie, by na żywo zobaczyć, jak wygląda. Klub Toastmasters Toruń to w większości studenci. Oceniają swoje przemówienia nawzajem, co powoduje, że chyba nie zawsze można liczyć na merytorycznie wartościowe oceny. Ale za to jest to szansa, by regularnie występować przed publicznością, uczyć się pokonywania strachu i opanować stres.
O czym jeszcze warto pamiętać? Na spotkania klubu może przyjść każdy. By jednak zostać Toastmasterem trzeba opłacić składkę.
Jeszcze będąc w ciąży wiedziałam, że będę chciała jak najszybciej rozpocząć z córką zajęcia w szkółce pływania dla niemowląt. Dużo się nasłuchałam i naczytałam o wspaniałym wpływie wody na niemowlęta (zresztą wiadomo, że przez 9 miesięcy woda była dla nich naturalnym środowiskiem). I tak oto niedawno poszliśmy z mężem i córką na pierwsze tego typu zajęcia i sami nie spodziewaliśmy się, że Emilia tak entuzjastycznie do nich podejdzie! Woda na buzi? Żaden problem. Chlapanie ręką na siebie i na wszystkich dookoła? Świetna zabawa. Dołączyliśmy do grupy później, więc jeszcze nie jesteśmy na tym etapie, ale niektóre maluchy już nurkują – i bardzo im się to podoba.
Rozejrzyjcie się zatem za podobnymi zajęciami w Waszych miejscowościach. Zobaczycie, że będzie to frajda i dla Was, i dla dziecka.
… zbliżają się wielkimi krokami. Jeśli planujecie w bliższej lub dalszej przyszłości egzotyczną podróż, przeczytajcie, jak przygotowuje się do takich wypraw Elżbieta Wiśniewska – Franckiewicz. Elę znam od stu lat… Podróżowała już od dziecka, mimo tego, że gdy my byłyśmy dzieciakami, wakacje zagraniczne wcale nie były tak oczywiste jak teraz, a podróż samolotem należała do luksusów. Ela widziała upadek muru berlińskiego, była w Kosowie, gdy rozpoczynała się wojna, aresztowano ją w Grecji pod zarzutem porwania nieletnich… A od niedawna do listy miejsc, które odwiedziła, może dopisać Indie. Kliknijcie tutaj, by przeczytać wywiad z Elą i zobaczyć obłędne zdjęcia z Indii.
Miłej niedzieli!