Równowaga między życiem prywatnym a pracą. Czas na rodzinę i rozwijanie pasji z jednej, a realizacja pasji zawodowych z drugiej strony. Czy to jest w ogóle możliwe?
Work-life balance to modne ostatnio hasło, chociaż powstało już w latach 70-tych. Ta koncepcja miała uchronić nas przed pracoholizmem i wypaleniem zawodowym. Dawać równowagę i siłę zarówno do stawiania czoła wyzwaniom biznesowym, jak i codziennym problemom. Tej koncepcji został też poświęcony jeden z paneli podczas tegorocznego Forum Gospodarczego Welconomy.
Wśród panelistów nie było ani jednego mężczyzny. Podobno byli zaproszeni, ale nie pasował im termin. I być może ta babska przewaga spowodowała, że wiele wystąpień prędzej czy później schodziło na temat: macierzyństwo vs praca. Bo no najczęściej my, kobiety, mamy problem z ustaleniem priorytetów.
A o to wszystko się tak naprawdę rozbija. O priorytety, których albo nie potrafimy, albo może wcale nie chcemy ustalić. Ile czasu chcemy poświęcić na pracę? Ile przeznaczyć na rodzinę? Ile dla samych siebie? Często okazuje się, że chcemy być jednocześnie superpracownicami, supermatkami, superżonami, i zapominamy w tym wszystkim o sobie. A także o tym, że czasem musimy po prostu odpuścić. Nie jesteśmy robotami, możemy mieć słabszy dzień. Zamiast ugotować obiad, możemy zamówić pizzę. Świat się nie zawali. Zamiast zostawać w pracy po godzinach, chociaż w tym czasie miałyśmy zaplanowane inne czynności – asertywnie odmówić. Jeśli szef nie jest idiotą, a w firmie nie ma sytuacji kryzysowej – wszystko powinno być ok. Nie musimy być perfekcjonistkami.
Niektóre firmy same zauważają problem w braku równowagi między tymi dwoma ważnymi strefami i oferują szereg udogodnień, z których możemy skorzystać. Jeśli nasze stanowisko na to pozwala, możemy pracować z domu. Coraz częściej rozliczani też jesteśmy z efektów naszej pracy, a nie godzin spędzanych przy biurku. Duże firmy organizują na swoim terenie specjalne przedszkola dla dzieci pracowników. Pomysłów jest sporo.
I gdy już się zachłyśniemy hasłem work – life balance, zapominamy, że równowaga wcale nie oznacza wykluczenia. W tej koncepcji wcale nie chodzi o to, że prawdziwe życie jest tylko za drzwiami firmy. Prawdziwe życie to my, 24/7, w pracy i w domu. Więc to dobre, normalne i zdrowe, że w pracy myślimy o domu, a w domu o pracy. Ważne jednak, by zachować odpowiednie proporcje.